Wiosna to czas, kiedy wraz z pierwszymi naprawdę ciepłymi promykami słońca przyroda budzi się do życia. Ludzie co prawda nie zapadają w zimowy sen, zatem nie można tu mówić o wiosennym przebudzeniu sensu stricte, jednak nawet naukowcy przyznają, że w spadku po naszych przodkach pozostały nam namiastki zimowej hibernacji, przez co zimą czujemy się bardziej ospali, senni i łatwiej się męczymy, a nasze ciała mają wyraźną tendencję do gromadzenia tłuszczu już od początków jesieni.
Wiosna zaś działa na nas ożywczo i pomaga nam się ocknąć po tym zimowym pół-letargu, jednak to że czujemy się psychicznie lepiej, łatwiej potrafimy znaleźć w sobie energię czy dłużej pozostajemy aktywni w bardzo małym stopniu przekłada się na spalanie nagromadzonego od jesieni tłuszczu. Kiedyś zimą musielibyśmy wykonać znacznie większy wysiłek aby zdobyć pożywienie czy ciepłe miejsce do spania, a wraz z wiosną czekałaby nas trudna i ciężka praca, której wykonanie pochłonęłoby resztki tłuszczu zgromadzone w naszym ciele.
Obecnie, kiedy większość z nas prowadzi siedzący tryb życia, nasze zimowe zapasy pozostają niezagrożone i jeśli sami nie wykonamy jakiegoś ekstra wysiłku aby pozbyć się tłuszczu, to najprawdopodobniej zagości on tam na długo lub wręcz do końca naszego życia. Dlatego też warto postarać się i wraz z wiosną (i wiosenną energią, którą tak silnie odczuwamy) zabrać się za siebie.
Świetnym sposobem na nadmiar tłuszczu w organizmie (zwłaszcza u pań, których ciała mają znacznie większą niż u panów, naturalną tendencję do gromadzenia tłuszczu) może być fitness lub aerobik. Najlepiej zaś ich odmiana zwana „fat burning” czy właśnie spalanie tłuszczu. Metoda ta cechuje się niezwykle wysoką skutecznością, a równocześnie nawet eksperci określają go jako „umiarkowanie intensywny” czyli taki, który odpowiada wysiłkowi, który normalnie – pozbawieni dobrodziejstw współczesnej cywilizacji – musielibyśmy włożyć w codzienne trudy życia i który zdecydowanie wystarczyłby do zrzucenia resztek zimowych zapasów.