Sporadycznie wypada mi wypowiadać się w sprawach odnoszących się do SEO, dzieje się tak z kilku przyczyn. Po pierwsze nie wiele osób jest w stanie przedstawić obecnie pożyteczną wiedzą, jest to zupełnie odmiennie niż dziesięć lat wstecz. Również obojętnie co napisze figura mocno biegła to natychmiast pokaże się fura dzieciarni, która wciąż zna się bardziej…
Teraz jednak postanowiłem odstąpić od reguły i napiszę odrobinę o wieku domen internetowych, nie tylko w kontekście SEO. Z jakiego powodu twierdzi się, że opłaca się kupować stare domeny internetowe? Osoby zajmujące się optymalizacją pozycji internetowych z pewnością miały okazję analizować wartość adresów ze względu na ich datę rejestracji. Niektórzy uważają, iż stare domeny nie dostają filtrów. Czy jest to prawda? W mojej opinii to jest bzdura, chociaż z leciwą nazwą da się bardziej zaszaleć niż z świeżo zarejestrowaną. Rzecz jasna jest seria warunków, jakie będzie musiała owa domena spełnić, by była można ją nazwać zdecydowanie wartościową, sama data rejestracji nie da nam zbyt wiele. Nawet gdy domena była zarejestrowana w poprzednim wieku, a nie wskazują do niej żadne linki to długa historia w internecie zbyt wiele nie spowoduje, można rzec, iż nie spowoduje niczego.
Czy w innych zastosowaniach niż pozycjonowanie stare domeny, „wyekspirowane” posiadają większą wartość niż świeże? Zapewne według części osób są one warte tyle samo, aczkolwiek ja mam inne zdanie. Z uwagi na linki, które prowadzą już do kupowanej nazwy można pozyskać nadprogramowy ruch, a zarazem możliwych odbiorców, zakładając że usługa, do której skierowana jest taka domena ma charakter handlowy. Ma to wyjątkowy wydźwięk wtedy, gdy tematyka nowo uruchomionej strony jest zbieżna z tym, co wcześniej było na takiej stronie. Dodatkowym bonusem jest niebywała radość, kiedy przechwyci się domenę, która dotąd była własnością konkurencji.
Powracając do cech wiekowych adresów w odniesieniu do pozycjonowania nie można zapomnieć o tym, iż rzeczywiście ciężko jest walczyć w rezultatach wyszukiwania z domenami, które aktywnie działają w internecie od nastu lat, jeżeli osobiście posiada się czyściutką, nową domenę. Jeśli dotychczas nie próbowałeś swoich możliwości to sugeruje wybrać dowolną dziedzinę, gdzie top10 jest obłożone adresami z 1997-2001 roku i konkurować z nimi jakąś świeżynką. Potem proponuję przechwycić jakąkolwiek wiekową, silną nazwę z 96 i ponowić testy. Rezultat jest naprawdę znany. Byłbym zapomniał tylko powiedzieć, że wcale nie tak łatwo jest kupić tak leciwą i tym samym bardzo mocną domenę, ale to już sprawa na odrębny poradnik.
Dlaczego poza tym warto kupować stare domeny? Z uwagi na to, że linki do nich linkujące są autentycznie silne. Parę lat temu nie było nofollow i nie było obaw z tym związanych. W dodatku dotychczas linkowanie rzeczywiste było obecne i utrzymywało się w dobrej kondycji. Obecnie także występuje, ale jego udział oznaczyłbym jako dramatyczny, zbliżający się do całkowitego zapomnienia. Poza tym linki do dowolnej wiekowej nazwy kierują z reguły z równie wiekowych stron, które wraz z wiekiem uzyskały swoją moc i często również ich podstrony posiadają Google Page Rank większy niż mógłby ktokolwiek tego oczekiwać. Mam świadomość, według dużej społeczności PR to zwykły zielony pasek… lecz zdaniem równie dużej liczby osób data pierwszej rejestracji domen to też jedynie jakiś mały bonus.
Jeżeli ktokolwiek wie jakim sposobem zdobywać domeny to ma szanse wyłapać sztuki z odnośnikami ze stron narodowych, również zagranicznych. Takie domeny są odwiedzane przez automaty wyszukiwarek zauważalnie częściej niż jest to w sytuacji zwykłych, nowych czy średnio wiekowych domen. Nie należy z tego typu domeną zbyt dużo pracować, aby zachować jej PR oraz wyższą ilość wizyt robotów. Trudno Ci w to uwierzyć? Sprawdź! Gdy już uda Ci się kupić bardzo starą domenę internetową, do której kierują naprawdę silne odnośniki to wrzuć na nią dowolną stronę i zweryfikuj jak jest pochłaniana przez automaty wyszukiwarek. Mało tego, taka domena doskonale przydaje się do wprowadzenia do indeksu innej, nowej nazwy. Oczywiście są tacy, jacy zaraz napiszą, że najefektywniej byłoby napisać mapę portalu w html oraz xml i ją zgłosić pingiem, dzięki czemu zaindeksuje się prawie wszystko. Widziałem już teksty, gdzie twórcy pisali, iż używając pinga takich map za-indeksowali naście czy setki tysięcy stron. Jednak pingowaniem należy się odpowiednio posługiwać. Oj… szkoda gadać. No dobrze, nie o indeksowaniu miało być.
Została kwestia jakości odnośników z wspomnianych starych i silnych adresów. Oczywistym jest, że liczne wymienione wcześniej powody w pewien sposób powinny świadczyć o tym, że odnośnik z zauważalnie leciwej i należycie linkowanej strony jest dużo mocniejszy niż odnośnik z dopiero co zarejestrowanej domeny. Tak tylko mówię, ku ścisłości. Czy jest więc jakikolwiek czynnik dla którego nie powinno się przechwytywać nie przedłużonych adresów? Jeżeli ktoś się na tym zna to w zasadzie wad brak. Początkującym zdecydowanie odradzam ponieważ możemy zakupić adresy zablokowane lub równie „wartościowe” co te zupełnie nie używane. Dodatkowo trzeba posiadać jeszcze należyte programy, ponieważ manualnie to zbyt wiele się nie zdziała.
O starych adresach w internecie można by mówić jeszcze długo, jednak to nie czas na to… Zapewniam więc, że do zagadnienia powrócę już niebawem, o ile ujawnią się zwolennicy, to znaczy, że komentarze odnośnie tekstu są mile widziane. Kończąc tylko dopowiem o istniejącym micie, istniejącym u nieprawdopodobnie wielu ludzi zajmujących się SEO, głównie tych najmniej biegłych. To, że algorytmy wyszukiwarek mogą mieć dostęp do baz danych WHOIS w żadnym wypadku nie znaczy, iż w momencie zmiany właściciela adresu wyzerowywana będzie domena albo znaczenie całych linków, które do domeny linkują, nawet gdy nastąpiła jakakolwiek przerwa,a domena WWW przez pewien okres nie należała do kogokolwiek.
Oczywiście warto tylko, że przechwytywanie starych domen to wbrew temu co mogłoby się wydawać, dość ciężka i mozolna praca, trzeba wszystko dokładnie sprawdzić, a nieprzedłużanych domen jest masę, z czego większość to buble, a żeby trafić perełkę trzeba mieć też trochę szczęścia, a właściwie sporo szczęścia.