Każdy, kto choć raz był w Tatrach, miał pragnienie zdobyć najwyższy szczyt po polskiej stronie czyli Rysy.
Jest to nie lada sztuka i raczej z marszu nie zdołamy tego osiągnąć. Do takiej wyprawy należy się solidnie przygotować i musimy mieć na uwadze kilka zagadnień. W poradniku tym omówię najważniejsze kwestie związane z letnią wyprawą na Rysy.
Z pewnością nie jest to wyprawa na dzień dobry. Zanim zdecydujemy się na ten wyczyn rozchodźmy nasze nogi, przyzwyczajmy organizm do wysiłku. Zalecam taka wyprawę zaplanować na czwarty, lub piąty dzień pobytu w górach. Na rozgrzewkę wejdźmy sobie na Gubałówkę, Nosal, ewentualnie Giewont. Dzień przed wyprawą na Rysy, nie forsujmy się za bardzo, wybierzmy się do Doliny Chochołowskiej, lub Kościeliskiej, pospacerujmy po Krupówkach. Należy pamiętać, że jutro czeka nas ciężkie wyzwanie połóżmy się wcześniej spać.
Wyprawę na Rysy należy rozpocząć jak najwcześniej. Najlepszą sytuacją byłoby gdybyśmy mieli noclegi w Schronisku PTTK Morskie Oko im. Stanisława Staszica w Tatrach 1410 m.n.p.m.. Możliwość przenocowania tam i rozpoczęcia wędrówki właśnie z tego miejsca zaoszczędzi nam dodatkowych dwóch godzin, które należy liczyć na dotarcie do tego schroniska. Może się okazać, na koniec wędrówki, że to będą zbawienne godziny. Jeśli jednak nie mieliśmy szczęścia nocować w schronisku, a jedynie w kwaterach w okolicach Zakopanego naszą wędrówkę powinniśmy rozpocząć nie później niż o godzinie 7:00 z Łysej Polany. Zakładam, że nie korzystamy z podwózki konikami tylko idziemy pieszo. Ogólnie wcześniej informacji o noclegach można poszukać w Internecie na przykład na Noclegovo.pl.
Oczywiście każdy wędrujący po górach powinien mieć ze sobą plecak. Podstawowe wyposażenie tego plecaka to: woda mineralna, przygotowane kanapki, coś słodkiego: czekolada, lub baton, ciepła odzież, płaszcz przeciwdeszczowy, folia na plecak, czapka, rękawiczki. Po co nam ciepła odzież i rękawiczki zapytacie? Dojdziemy do tego troszkę później i wyżej, czyli już bliżej samego szczytu. Dodatkowe rzeczy bez których nie wyobrażam sobie wyjścia w góry to: mapy, telefon komórkowy, aparat, a także bardzo pomocnym, a z drugiej strony przeszkadzającym elementem może być kij chodziarski.
Niezwykle ważną rolę będzie odgrywało obuwie. Jeśli chcemy dojść tam i z powrotem, bez zwichnięć, skręceń kostki i odparzeń koniecznie musimy zaopatrzyć się w buty trekkingowe. Wykonane one są z mocniejszych materiałów niż zwykłe buty, posiadają bieżnik, często są wyprofilowane do kształtu stopy, oraz posiadają pompki, dzięki którym odnosimy wrażenie, że but pomaga nam chodzić. Są to z reguły buty za kostkę, usztywnione, które mają nas chronić, przed urazem.
Naszą drogę zaczynamy z nad schroniska. Tabliczka informacyjna pokazuje nam czas dojścia ok cztery i pół godziny. Jest to czas uśredniony, także możemy się nim sugerować. Nie próbujmy za wszelką cenę pobijać, żadnych rekordów. Idziemy swoim tempem, nie gonimy na siłę nikogo z innych turystów. Zachowujemy szczególną ostrożność od początku do samego końca wyprawy. Na moim przykładzie pierwszy przystanek był nad Czarnym Stawem. Mały posiłek i dalej w drogę. Po około godzinie wędrówki patrząc za siebie widzimy razem mieniące się Morskie Oko i Czarny Staw. Fantastyczny widok. Im dalej idziemy w górę tym robi się coraz mniej bezpiecznie.
Należy zwrócić uwagę na wszystkie detale, nawet na kamyki leżące pod nogami, na których można się poślizgnąć. Odpoczywamy wedle potrzeb. Nie jest powiedziane, że musimy przejść od punktu a do punktu b bez złapania oddechu. Na tym etapie drogi przyda się cieplejsza odzież, gdyż różnica temperatur może się wahać nawet w granicach 20 stopni C. Jeśli poczujemy głód raczymy się batonem, lub czekoladą, która uzupełni cukry i odzyskamy siłę. Przygotowany prowiant w postaci kanapek proponuję zostawić na dłuższą przerwę.
W końcówce trasy prowadzącej na szczyt spotkamy łańcuchy, które są bardzo pomocne podczas wspinaczki na wyższe partie gór. Tutaj właśnie jest miejsce na rękawiczki. Łańcuchy przeważnie są bardzo zimne i śliskie. Po łańcuchach zostaje nam ok 30 min wspinaczki. Niestety podczas mojej wyprawy panowały bardzo złe warunki atmosferyczne, padał deszcz i była gęsta mgła. Jeszcze dziś twierdzę, że doszedłem tylko dzięki tej mgle, ponieważ nie widziałem co się dzieje obok. Na sam szczyt dotarłem jako ostatni z grupy turystów, którzy kontynuowali wspinaczkę. Oprócz tablicy oznaczającej granicę państwa nie było widać nic. Wszystko inne tonęło w mlecznej mgle.
Są dwie szkoły, jedna twierdzi, że lepiej się schodzi, druga, że wchodzi. Powrót z Rys wydawało mi się, że trwa wieki. Idąc nic się nie zbliżałem ku schronisku. Cała wyprawa trwała 14 godzin: 7-21, od wyjścia z kwatery do powrotu.
Pomimo tak kiepskiej pogody i zerowej widoczności cieszę się, że byłem i „nie zobaczyłem”, bo jednak wspomnienie i satysfakcja została. Przygotujcie się solidnie, i w góry bo są piękne i warte zobaczenia.
Bardzo fajny poradnik – polecam. Pamiętam jak jeszcze jako dzieciak wybrałem się na wyprawę na Rysy totalnie nie przygotowany w maju (sezon do w chodzenia na rysy jest bodajże od czerwca). W adidasach, bez rękawiczek oczywiście – co skutkowało późniejszym wbijaniem gołych rąk w śnieg, przemoczonym obuwiem i przygodnymi wspomnieniami z 4 weszło nas dwóch, ale jest też pozytywny aspekt tej wyprawy – na szczycie byliśmy totalnie sami. Później jeszcze zdobyłem Gerlach, ale to już lepiej przygotowany i z przewodnikiem.
Adik niema bata też to zobaczę w nowym roku, a co do poradnika spoks Organ 😀
Sam wychodziłem w takich warunkach i cieszę się, że nic nie widziałem, bo zapewne bym nie doszedł (gdyż nie byłem zbyt przygotowany) za to na szczycie był piękny widok.